W kwietniu zeszłego roku dał się we znaki całemu światu. Mówił o nim każdy, jednak tylko nieliczni potrafili wypowiedzieć jego nazwę jednym tchem – mowa tu o islandzkim wulkanie Eyjafjallajökull.

Na Islandzkiej wyspie znajduje się około 130 wulkanów – największy z nich to Grímsvötn mający 1725 m. Opisywany przez nas Eyjafjallajökull zajmuje 100 km² i wznosi się na wysokość 1666 m n.p.m. Sama jego nazwa składa się z trzech islandzkich wyrazów, oznaczających w języku polskim lodowiec masywu Eyja. Położony jest w południowej części Islandii nieopodal lodowca o tej samej nazwie. Na przestrzeni wieków, wulkan ten był aktywny cztery razy w latach 920, 1612 i 1821-1823 oraz 2010. Ostatni z nich był najbardziej odczuwalny w skutkach, dwa pobliskie miasta zostały ewakuowane, a w prawie całej Europie większość lotów zostało odwołanych. Po raz kolejny natura pokazała, że człowiek wobec niej jest bezradny. Pomimo tych negatywnych następstw wybuchu, prezentuje się on niezwykle okazale w połączeniu z całym otaczającym go krajobrazem.